04 stycznia 2016

1~Niebo zapłakało deszczem~



Obudził mnie szum deszczu, uderzające o szybę, kilka długich sekund wpatrywałam się w biały sufit, nie potrafiłam ponownie za snąć. Wzięłam głęboki oddech, pragnąc zapanować nad swoim emocjami . Zerknęłam na zegarek, który wskazywał kilka minut po siódmej rano, szczerze dziwiłam nie na leżałam do tych rannych ptaszków bardziej do nocnych Marków.
Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Przeczesałam dłonią włosy patrząc na swoje zaczerwienione oczy. To jedyna oznaka po mojej wczorajszej słabości …
– Czas wziąć się w garść – mruknęłam pod nosem.
Nie zastanawiając się dłużej, związałam włosy w kitkę, przebrałam się w sportowy ciepły dres  i zbiegłam na dół schodami uważając by się nie potknąć o któryś stopień. Kilkanaście minut później wyszłam z domu. Na zewnątrz rozpadało się na dobre, jednak nic sobie z tego nie robiłam. Westchnęłam i narzuciłam na głowę kaptur, po krótkiej rozgrzewce włożyłam słuchawki do uszu , chowając telefon do kieszeni bluzy, ruszyłam przed siebie.
Nie biegałam dość dawno, jednak już po kilku minutach odczułam, jak bardzo mi tego brakowało. To był czas, kiedy mogłam się wyciszyć, byłam sam na sam ze swoimi myślami, miałam wtedy szansę dokładnego zastanowienia się nad wszystkim,
Popełniłam wiele błędów, może zbyt wiele. I chyba wszystko co stało się kiedyś, dzieje się do dziś jest tylko i wyłącznie ich konsekwencją. Wiem, za swoje błędy trzeba płacić i już najwyraźniej za nie   płacę…
Po niektórych przeżyciach bardzo trudno mi się pozbierać  i iść dalej…..
Ciągle wracają…
Łatwo jest wszystko oceniać, kiedy stoi się z boku, nie jest się w to wszystko zaangażowanym. Niestety, jestem w środku i czuję się przytłoczona tom masą problemów.
 Usiłuję jakoś to wszystko ogarnąć i nie mogę, chcę przed tym uciec, schować, ale to i tak dogania…
Próbuję czasem nawet „wyjść z siebie i stanąć obok”. Jest to niestety cholernie trudne, zwłaszcza jeżeli emocje są tak silne i jest ich tak wiele….
Jedna decyzja pociąga za sobą szereg kolejnych. A w życiu jak w życiu – coś za coś. Sztuka kompromisu. Rezygnujemy z czegoś dla… kogoś.
Wiem że to czas…
Zmian…
Przyspieszam ,nawet nie zwracając uwagi że mój trucht zmienił się w maraton ..
Muzyka dobiegająca ze słuchawek skutecznie odcięła mnie od wszelkich dźwięków płynących z zewnątrz…
Biegnę dalej delikatne krople jesiennego deszczu pokrywają , moje zmoknięte włosy..
Spojrzałam w niebo, teraz przypominało moje życie….
*~
Przystanęłam ,nagle moja trasa się zmieniła, stałam na wprost swojej ulubionej kawiarni .Aż było by żal nie wypić gorącej herbaty…po taki maratonie.
Westchnęłam z ulgą po przekroczeniu progu i z radością wzięłam głęboki oddech, rozkoszując się pięknym zapachem ciast i kawy. Zmierzając w stronę kasy, z zamiarem złożenia zamówienia, rozejrzałam się wkoło, jak na poranek to dziś wyjątkowo nie było dużo ludzi…
Po odebraniu swojego zamówienia zajęłam w ciszy stolik na końcu pomieszczenia.
 Chodż na  chwile chciałam odprężyć  się ,ale na nic moje starania. Cholerny telefon przerwał ten spokój ..

-Słucham?


-Cześć Haniu, dzwonie by zapytać-odezwał się męski głos wypuszczając przy tym głośno powietrze-Czy byś się zgodziła by zostać naszą fotografką …?

Szum wiatru i plusk deszczu stworzyła przyroda, aby zagłuszyć ludzkie westchnienia i szlochy…
                                              

Hej.Chciałam bardzo was przeprosić ale bloger usunął rozdział :(
Jestem zrozpaczona ,bo nie miałam zapasowej kopi ...
Mam nadzieje że zrozumiecie , napisałam ponownie ale to nie to samo co pierwsze ,wiadomo drugi raz nie da się tak samo napisać .
Oczywiście jeśli chcecie być informowani napiszcie w komentarzach lub w SPAM
Pozdrawiam :*